… kiedy jedziesz w pociągu 6 godzin, no dobra, prawie 8, bo zgodnie z planem jest opóźnienie, wkoło mnóstwo Hindusów zajmujących się wszystkim, co popadnie: siedzeniem na podłodze i gadaniem, gapieniem się, myciem podłogi (!), roznoszeniem co chwila jedzenia i czaju za kilka rupii, handlem obnośnym wszystkim, co tylko się da: nici, słuchawki, skarpetki na dwa palce, idealne do japonek… a ty czujesz się dobrze. Ot, norma przecież.
… kiedy jako starter/entrée jesz plastry cebuli z limonką, i ci smakuje.
(i starter dokładka)
… kiedy do samosy wkładasz 3 leżące z boku papryczki chili i bez problemu zjadasz, rozkoszując się smakiem chili.
… kiedy zamawiasz danie, np. takim veg maharaj, kelner mówi, że ostre będzie, a ty się nie boisz. Potem jesz i dostrzegasz jak bardzo lubisz już chili, świeżą kolendrę i właściwie nic już cię nie irytuje. Ot, norma przecież!